Zawsze razem: historia Leo, który nigdy nas nie opuszczał

Dzień dobry. Trochę z opóźnieniem, ale wciąż chcę podzielić się naszą historią. Jeszcze raz dziękujemy.

Ja i Leo pokochaliśmy się od pierwszego dnia naszego spotkania. Dla mnie i męża było dużym zaskoczeniem, że kot tak szybko zaufał obcym ludziom i od pierwszych chwil nie schodził z rąk. Był bardzo łagodnym kotem. Od 2018 roku zawsze był blisko — niezależnie od tego, co robiliśmy i dokąd szliśmy. Lubił wskakiwać na krzesło przy stole i prosić o ser czy śmietanę. Uwielbiał bawić się wodą. Był bardzo rozmowny, dobry i figlarny. Kochał gości i być wśród ludzi. Kiedy ktoś wychodził z pokoju, szedł za nim, bo według niego wszyscy powinni być razem w jednym pomieszczeniu. Zawsze okazywał szczególną uwagę w trudnych i emocjonalnych momentach życia — był prawdziwym wsparciem.

Leo nigdy nie był dla nas zwykłym kotem. Był pełnoprawnym członkiem naszej rodziny.

Tej wiosny wykryto u niego niedobór odporności, który spowodował wiele innych chorób — białaczkę, rinotraheitis, chlamydiozę, a później także raka. Ratowaliśmy go i robiliśmy wszystko, co możliwe i niemożliwe. Niestety wkrótce jego stan się pogorszył. Rak zrobił swoje. Leo przestał walczyć. Odmówił jedzenia. Cały czas siedział przy drzwiach wejściowych. Chciał odejść z domu…

Dla nas wszystkich była to ogromna strata. Cała rodzina bardzo przeżywała jego odejście.

Najprawdopodobniej wirus niedoboru odporności zdobył w hodowli, z której go wzięliśmy. Tak twierdzą weterynarze, którzy znali go od małego. Hodowla w 2019 roku przestała prowadzić media społecznościowe — po prostu „zniknęła”. Dlatego uzasadnione jest przypuszczenie, że problem wynikał z opieki nad kotami w tym miejscu.

Ale nawet gdyby w 2018 roku powiedzieli nam, przez co będziemy musieli przejść, i tak zabraliśmybyśmy Leo. To była niezwykła miłość i chwile, które pozostaną cennymi wspomnieniami.

W naszym mieście nie ma oficjalnego cmentarza dla zwierząt. Nie mogliśmy pochować Leo byle gdzie.

Jestem bardzo szczęśliwa, że trafiliśmy na waszą usługę. Wiedza, że Leo wciąż pozostanie z nami, choćby w jakiś sposób, była prawdziwym wybawieniem. Jesteśmy bardzo wdzięczni za profesjonalną pracę!

Ponieważ nasz Leo był prawdziwym słoneczkiem, umieściliśmy kamienie w najbardziej słonecznym miejscu w domu, w kuchni. Tam spędzał najwięcej czasu i tam teraz pozostaje z nami w pamięci.

No items found.