Prawdopodobnie pierwsza i najważniejsza historia to opowieść o tym, jak ona wybrała mnie. Znalazłam ją w schronisku, na którego stronę natknęłam się przypadkowo na Instagramie. Wolontariuszka zaczęła zbierać zwierzęta porzucone przez właścicieli. Oczywiście były też koty znalezione na ulicy w mniej tragicznych okolicznościach, ale większość zwierząt miała problemy z zaufaniem do ludzi.
Kiedy przyjechałam do schroniska, aby przywieźć smakołyki dla futrzaków i poznać wolontariuszkę osobiście, wszystkie koty obserwowały mnie z daleka, prawie żaden nie podchodził i tym bardziej nie pozwalał się pogłaskać. Tylko Wasilisa wyróżniła się z tłumu – niemal od razu podeszła, położyła swoje przednie łapki na moich kolanach i głośno mruczała, gdy ją głaskałam.
Nie mogłam już wyrzucić jej z głowy: po trzech tygodniach przekonałam rodzinę i pojechaliśmy ją zabrać ze schroniska. Mam nadzieję, że nie żałowała swojego wyboru.


