Malkuś dokonał swojego wyboru poprzez przytulenie łapkami

Malkuś i historia Oli. Nie szukałam kota. Ale pewnego wieczoru sam mnie odnalazł.

Wracałam do domu i zobaczyłam w klatce małą kulkę. Nakarmiłam go, chciałam zrobić ciepłe pudełko, żeby się nie zamarzł. Wzięłam go do domu, żeby nie uciekł. Ale kiedy robiłam to pudełko, zrozumiałam: nie zniosę, jeśli będę musiała go oddać z powrotem. A gdy nagrywałam wideo dla przyjaciół i radziłam się, co zrobić, po prostu przytulił mnie łapkami. Rozpuściłam się.

Markus. Takie imię pojawiło się czwartego dnia, bo coś mniej idealnego nie pasowało do niego. Był mądry, łagodny, spokojny. Najlepszy biały nos. Malkuś – tak go delikatnie nazywałam.

Dzięki niemu w moim życiu pojawił się sens, który dawno straciłam. Wojna, zespół lękowo-depresyjny – wszystko w tle. A tu on. Małe ciepło, które wybrało mnie. Odwołałam następnego dnia wyjazd, bo nie chciałam zostawiać go samego. Razem ubieraliśmy choinkę, razem zasypialiśmy, razem budziliśmy się. Jego miejsce było przy moim sercu – dosłownie, bo godzinami siedział na lewym ramieniu. Robiłam milion zdjęć, nagrywałam wideo, łapałam chwile naszego szczęścia i myślałam, że to dopiero początek.

A potem wszystko się przerwało. Markus przestał jeść. Pięć dni w szpitalach, badaniach, nadziei. Ale diagnoza – FIP. Nieuleczalny wirus. Nie udało się go uratować. 31 grudnia o 3 w nocy zadzwoniono z całodobowego oddziału, że oddech Markusa ustał.

Wypłakałam wszystkie łzy. I teraz myślę: po co przyszedł do mojego życia? Dał mi dwa tygodnie absolutnego szczęścia. Pokazał, co to znaczy być wybraną. Przyszedł, by zostawić we mnie miłość.

Na jego grzbiecie było małe serduszko. To był kolejny symbol jego wielkiej duszy, która tak szczerze wybrała mnie. I nawet gdy go już nie ma, to serduszko będzie ze mną na zawsze.

Na Kamieniu Pamięci napisałam „Malkuś”, bo nie zdążył urosnąć do „Markusa”. Teraz jest ze mną wszędzie.

Malkuś był szczęśliwy, bo go kochano. I ta miłość nigdzie nie zniknie 🖤

No items found.