Historia naszego białego puchatego szczęścia – Frankiego

Nasz Franek na zawsze w naszym sercu, a teraz, dzięki wam, w Białym Kamieniu. Wszystko zaczęło się w grudniu 2013 roku, kiedy poszliśmy z dziećmi do Zoolandu, po prostu, żeby zobaczyć rybki, ptaki i innych mieszkańców ogromnego sklepu zoologicznego. Na pierwszym piętrze, w kącie za kasą, stał przezroczysty boks, a w nim znajdowała się mała, biała, puszysta kuleczka – maltańczyk. Był tak słodki i zabawny, że dzieci nie mogły się już na niczym skupić poza obserwowaniem tej białej kuleczki.

Tego dnia jednak go nie zabraliśmy, bo leciałyśmy na wakacje, a dzieciom obiecałyśmy, że jeśli w styczniu, gdy wrócimy, nadal będzie na nas czekał, zabierzemy go do domu. Tak też się stało, i od tego czasu Franek stał się nieodłączną częścią naszego życia.

Zawsze był przy nas, nie mógł zostawać sam w domu, dlatego pojawiła się jego ulubiona torba, w której podróżował i poznawał świat. Franek towarzyszył nam podczas zakupów, chodził z nami w odwiedziny, do kawiarni, pomagał zbierać truskawki w ogrodzie, a raz nawet pojechał nad morze. Mógł wytrzymać wszystko, byle nie tracić nas z oczu. Czasami, gdy nie mogliśmy wziąć Franka ze sobą, zostawialiśmy go u babci – jak żartowaliśmy w przedszkolu – i wtedy potrafił cały dzień spać, siedzieć przy drzwiach i czekać, czekać i czekać, aż szybko minie czas i wrócimy po niego.

Jak było uroczo obserwować go, przytulać i całować. 11 lat wspomnień, szczęścia, miłości i oddania. 11 lat – dla nas wydaje się to bardzo krótkim czasem, ale dla naszego pupila to całe życie.

Tak jak nasz Franek jasno, wypełniając nasze życie, żył, i tak szybko, wydaje się, że niemożliwe, odszedł od nas. Zgasł w ciągu dwóch tygodni – strasznych dwóch tygodni szpitali, kroplówek, walki z chorobą wątroby i poszukiwania cudownej tabletki, by żył i dalej dzielił z nami życie. Franek odszedł 21 września 2024 roku o piątej rano.

Minęły już 3 miesiące, ale wciąż boli – wydaje się, że teraz wejdzie do pokoju, wskoczy na ręce i spokojnie zaśnie. Tak jest – śpi na swoim ulubionym miejscu na poduszce, w Białym Kamieniu.

Dziękujemy wam za samą ideę stworzenia symbolu pamięci i miłości, za możliwość bycia blisko Franka na zawsze.

Ten wiersz jest poświęcony naszemu przyjacielowi i członkowi naszej rodziny Franekowi (w paszporcie Franklin):

Przyjaciel

Trzymam wspomnienie o tobie,

Nie puszczam z rąk.

Na nim twoja mordka,

Czteronożny przyjaciel.

Zawsze twój nos był za wiatrem

I kogo mielibyśmy zapytać,

Dlaczego na niebie długie życie

Zapomnieli ci dać?

Byłyś mądry, lekki w ruchu

I nie znałeś wątpliwości.

Dla bliskich, przyjaciół i rodziny

Oddałbyś swoje życie.

Leciałeś pierwszy na pomoc,

Nie widziałeś przeszkód.

Nic nie mogło zmienić

Twojej chęci przygód.

Życie – to kielich, wypiłeś wszystko,

Nie odlatywaj, zawsze

I w jasny dzień, i w ciężką noc

Byłeś zawsze blisko.

Zamykasz oczy, jakby spał,

Dookoła – pustka,

I Biały Kamień w ręku,

Który nazywa się Dobroć!

No items found.