Iron — nasz mały tygrys w sercu

Wspomnienie o Serdeńku

Nasze szczęście nazywało się Iron. 8 sierpnia 2020 roku przyjaciółka przesłała zdjęcie biologicznej mamy Irona z trzema małymi ogonkami i powiedziała: „Mamy nowego członka rodziny”. Chyba od razu wiedziałam, że te jego uszka, łapki i geometria pasków połączy się z moją rodziną.

Dzień X. Po raz pierwszy wzięłam Irona na ręce i zrozumiałam, że moja miłość do niego jest bezgraniczna. Głośno miauczał, szukając swojej biologicznej mamy. Choć ciężko było rozrywać ich więź, pojechaliśmy do domu.

Iron był prawdziwym urwisem. Przewracał całe mieszkanie do góry nogami. A co najśmieszniejsze, zawsze obserwował moją reakcję. Nic dziwnego, skoro widywał mnie tylko wieczorem i rano. Mógł pozwolić sobie na wszystko, na co miał ochotę. Czy się na niego złościłam? Oczywiście! Co otrzymywałam w odpowiedzi? Zapowiedź kolejnych wyzwań.

Oczy Irona mówiły wszystko: wiedziałam, czy jest szczęśliwy czy smutny, gotowy do zabawy czy zaniepokojony, pełen miłości czy groźnego „ukąszenia”, czy akceptuje sytuację w mieszkaniu, czy zazdrości swojemu młodszemu bratu, psu Rockiemu. Ponad wszystko kocham jego oczy. Jego mruczenie, gdy jest smutno, jego masażyk, gdy zmęczony po pracy, zapach szyi, brzuszka i pleców, żyłki na łapkach, niepowstrzymany ogonek, piękny nosek, wąsy na parapecie lub kanapie, sierść na całym ubraniu…

Iron bardzo kochał miękkie piłeczki. Trzeba było je rzucić jak najdalej, a Iron leciał za nimi, wykonując różne ewolucje. Najważniejsze – przynosił piłkę z powrotem.

Iron bardzo, bardzo kochał spacery. Nie lubił chodzić na smyczy, ale wdrapywanie się na ławkę, drzewo czy krzew, polowanie na ptaki – to było jego ulubione zajęcie. Najbardziej kochał siedzieć na ramieniu, jak papuga pirata. Dzięki temu mogliśmy spacerować godzinami. Z pojawieniem się brata-psa zabaw było jeszcze więcej. Mortal Kombat – przedszkole w porównaniu z ich zabawami. Tylko bez krwi. Mimo wszystko bardzo się kochali.

Żadne kwiaty nie umknęły uwadze Irona. Wąchał je długo, jadł, po prostu siedział lub leżał obok nich, przewracał wazon – wszystko zależało od jego nastroju.

Kolejnym ulubionym zajęciem Irona, które pozostawiło ślady na członkach naszej rodziny, było polowanie na ręce. Zawsze. Wygrywał. Kły – Iron miał drapieżne. Często ludzie mówili, że przypomina trzcinowego kota. Nam było wszystko jedno, czy nasz kotek jest rasowy, czy nie. Ale to wyjaśniało jego chęć „zniszczenia” :)

Iron miał tylko jedną wadę: chore serduszko.

1 stycznia 2025 roku stał się najgorszym dniem dla naszej rodziny. Rano wszystko było dobrze. Bawiliśmy się, biegaliśmy po mieszkaniu. Zajmowaliśmy się swoimi sprawami, a Iron, jak zawsze, ganiał przy oknach – za muchami, ptakami lub słonecznymi promykami. I dźwięk. Straszny, przerażający dźwięk. Chłopak pobiegł i w panice zawołał moje imię. Zobaczyłam, jak trzyma całkowicie rozluźnionego Irona na rękach. Iron jeszcze oddychał. W panice pobiegliśmy do najbliższej kliniki weterynaryjnej. Chłopak biegł przodem, ja za nim, błagając wszystko, co istnieje, aby Iron przeżył. Zrozumiałam, że klinika jest zamknięta. Podbiegam i widzę moje ukochane oczy… Zator tętniczy.

Jeśli coś ma koniec, to tylko nie nasza miłość do naszego futrzanego syna. Czy mogę powiedzieć, że Iron przeżył dobre życie? Myślę, że tak. Czuł się bezpieczny z nami, ufał nam. W momentach stresu zawsze podbiegał do mnie i wdrapywał się na ręce, wiedząc, że go otulę i ochronię przed wszystkim złym. Pokazywał brzuszek przy pierwszej nadarzającej się okazji, zawsze przychodził, aby masować szyję lub choć trochę pobawić się. Z kototatą zawsze była walka o to, kto pierwszy, komu Iron poświęci więcej uwagi.

Życie z Ironem i życie bez niego – to dwa różne życia. Teraz jest trudne. Teraz czekasz na ukąszenie i miauczenie. Czekasz na przytulanie i tulenie. Czekasz po prostu na uczucie pełni w atmosferze. Kto wie, może kiedyś odważymy się pokochać kogoś jeszcze. Ale Irona będziemy kochać na zawsze.

Nasz Airozaur, Ironiator, nasz Iklań, nasze Serduszko, nasze Szczęściaczko. Nasz Iron Cat.

No items found.